Zmienił się rok, niby nic specjalnego, ot, umowna data kiedy to wszyscy mamy być szczęśliwi i radośni aby później blogi mógł zalać potok sukcesów w zeszłym roku i postanowień na Nowy Rok.
Moje postanowienia są osobiste, więc nie będę się nimi tutaj dzielił, sukcesy i porażki – no cóż, przez moją opieszałość w pisaniu minął czas i teraz to musztarda po obiedzie. Dzisiaj mamy najbardziej depresyjny dzień roku, kumulacja złamanych noworocznych postanowień z nadchodzącym terminem płatności kredytówek (czyżby przypadkiem płatność za okres obejmujący święta?) czyli blue monday. Z tej okazji zdradzę mój tajny, super sekretny sposób na dotrzymywanie postanowień noworocznych dzięki któremu zarobiłem miliony spełniłem 9 z 14 zeszłorocznych postanowień. Całkiem niezły wynik szczególnie, że przepis jest super prosty.
Właściwie składa się z 2 rzeczy.
1) Zapisz postanowienia noworoczne. Jak do wszystkich list tak i do tej używam Wunderlist, który się synchronizuje ze wszystkim co się rusza więc zawsze swoje listy mam przy sobie.
2) Ustaw w kalendarzu comiesięczne przypomnienie, że należy sprawdzić listę postanowień. Używam do tego google calendar z przypomnieniami na sms.
Tyle i aż tyle. Zapisanie postanowień powoduje, że jasno i klarownie mamy napisane co chcemy uzyskać. Bez ściemy, że się coś zapomniało. Sami przed sobą możemy się rozliczyć. Drugi krok po prostu nie pozwala zapomnieć. Co miesiąc mamy przypomnienie i możemy wykreślić to co zostało zrealizowane a co nie, oraz co ważniejsze skorygować kierunek i usunąć te postanowienia, które są bez sensu. Wiadomo, takowe się trafiają; czasem życie weryfikuje listę i niektóre wypadają. Nie ma co nad nimi płakać.
Jeśli już złamałeś/aś swoje postanowienia noworoczne (a wg. statystyki tak właśnie jest) to proponuję 1 lutego zrobić nową listę. 1 luty ma tę przewagę nad 1 stycznia, że nie masz kaca, dzień jest dłuższy a i miesiąc jakby trochę krótszy. Poza tym, ten dzień nie jest bardziej lub mniej szczególny niż 1.01.RRRR+1