Dzisiaj nie technicznie jednak temat bardzo ważny bo przecież połowę życia spędzamy w pracy.
Tak połowę. Czas to najcenniejszy zasób jaki mamy (najcenniejszy asset jeśli pracujesz w korpo). Doba dla wszystkich ma tyle samo godzin, minut i sekund. Nikt na ziemi nie dostał go mniej lub więcej, wszyscy dokładnie tyle samo, jak w komunie. Z tego jakieś 8h zużywamy na spanie – średnio 8h bo jedni śpią mniej inni więcej ale Ci z białych fartuchach mówią, że 8 jest zdrowo. Zatem pozostaje 16h dobo/życia. Z tego teoretycznie 8h spędzamy w pracy czyli połowę świadomego dobo/życia. Połowę, życia w pracy!!!! No i teraz pytanie, czy chcesz spędzić ten czas w kiepskiej atmosferze, która wysysa Twoje soki życiowe? Gdzie rano wstając mówisz, że idziesz do roboty a po południu jesteś tak wypompowany, że jedyne na co możesz sobie pozwolić to włączenie 4 sezonu mody na sukces i powolna wegetacja? Dość grubo, na szczęście takich sytuacji jest bardzo mało i myślę, że większość ludzi ma radar na takie patologie co jednak z miękką wersja?
Chciałbyś poznać async/await ale nie możesz bo nie możemy przejść z projektem na frameworka wyższego niż 2.0?
Chciałbyś pojechać na konferencję ale nie możesz bo….. wiesz dużo pracy, może w przyszłym roku.
Chciałbyś zacząć pracę z TDD ale nie możesz bo my mamy inny charakter pracy (!!??!)
Chciałbyś wprowadzić Scrum-a ale nie możesz bo “ludzie będą się czuć przesłuchiwani”.
Można mnożyć, ale wiadomo o co chodzi. Jakoś tak jest, że zaczynając przygodę z firmą/zespołem, wszystko na początku wygląda super, ale z czasem pojawiają się różne taki kwiatki. Tutaj właśnie pojawia się sprzeczność interesów z tematu tego posta. Należy sobie uświadomić, że żaden pracodawca (bez względu czy to praca na etat czy inny rodzaj współpracy) nie będzie nas głaskał po głowie i zawsze pozwalał na wszystko co chcemy albo lepiej, ciężko takich znaleźć. Zbieżność naszych zawodowych/rozwojowych interesów jest czasowa z tym czego chce pracodawca. I nie ma w tym niczego złego. To tak działa. Nie można mieć za złe pracodawcy, że np. nie przechodzi na wyższego .net-a (czy inną Javę czy cokolwiek, wstaw tutaj co chcesz) bo przez to odciął by się od np. kluczowych klientów. Nie można mieć również za złe pracownikowi, że chce użyć czegoś nowszego.
Moja teoria na ten temat jest taka, wchodząc do zespołu nasze własne interesy powinny być maksymalnie zbieżne z interesami zespołu, dzięki temu będzie się wszystkim świetnie pracowało. Należy mieć jednak świadomość, że pewnie za 2-5 lat te interesy się rozejdą. Wtedy nie czas na marudzenie, że nie chcą nas wysłać na takie czy inne szkolenie i że nie możemy użyć tego czy tamtego (mimo, że może to są lepsze technologie). Wówczas nadchodzi czas na zmianę otoczenia. Jeśli oddamy się w ręce pracodawcy, to do momentu, aż będziemy mu potrzebni będziemy grać jak nam każe. W naszym zawodzie wątpliwe jest abyśmy tak zdołali dociągnąć do ciepłej emeryturki. Jest większa szansa, że pewnego dnia zostaniemy wyrzuceni jak zużyty sprzęt. Dlatego, bierz swój los w swoje ręce. Ucz się tego, co chcesz i co uważasz za przydatne i pamiętaj, że współpraca z firmą jest tymczasowa. Jeden pracodawca w tej branży dłużej niż 10 lat wymaga poważnego “reality chceck”. Może trafiłeś idealnie i jesteś szczęśliwy a może wygoda i pozorna stabilność uśpiły Twoją czujność.